Już po wszystkim. Jestem już w Krakowie i mieszkam na przepięknej ulicy Bursztynowej. Powolutku, powolutku wszystko na mieszkaniu zaczyna przypominać normalne mieszkanko. Przy tej okazji muszę wspomnieć, że urocze m3 objawiło nam swoje prawdziwe oblicze… Z „tylko się poprzeciera i będzie” przeszło przez „trzeba tu lepiej posprzątać” do „o kurwa, ale tu brudno!”. Najlepszym obrazem całości jest fakt, że lampki nad meblami w kuchni wcale nie są złote, a… Srebrne. Okna i kaloryfery nie są szare, a białe… I ogólnie wszystko jest usyfione jak Bóg wie co. Udało się nam to wszystko ogarnąć całkiem nieźle. A zajęła się łazienką, W wc i w kooperacji z N rozpoczęły wielkie sprzątanie kuchni, które jednak przerwały z powodu autobusu na który musiały zdążyć. Kuchnia i przedpokój zostały więc mi i M. Było ciężko… Niejednokrotnie upadaliśmy, ale podnosiliśmy się na barkach drugiego. Jedna zasada – nikt nie zostaje w tyle. Nieważne czy skończył mu się płyn, czy gąbka wymaga wypłukania. Reasumując, po spędzeniu 19 godzin w kuchni można tam było zacząć jeść. Taka myśl, że kuchnia przypominała mi czystością mojego byłego współlokatora z Akademika Nawojka, o którym mogę powiedzieć wiele, ale raczej sieć to nie miejsce na tak obrzydliwe rzeczy, wystarczy, że wszędzie jest pełno „Lejdi Gagi” i a-dresików.
Rozpoczął się mój kolejny rok na UR’ze i… Jestem zdruzgotany! Na tym roku odbyło się zaledwie kilka imprez. Nie tak uczelnia i nie ten kierunek, żeby siedzieć w domu i zajadać herbatniki. Wezmę Ci ja to całe towarzystwo w obroty i będzie cacy. Oj tak…
Dalej w klimacie imprezowym – dzisiaj szykuje się imprezka na mieszkaniu. Hm, ledwo posprzątane i zaraz trzeba będzie to samo robić 😉 Ale jakoś to przeżyjemy. Rano mam jakieś ćwiczenia z SIP’u, które będę musiał przenieść na inny dzień tygodnia, bo zaczynać piątek zajęciami o godzinie 8? Po studenckim czwartku? Sami kiwniecie głową, gdy napiszę, że to absurdalne.
Ostatnio wspominałem Wam o MPD26, prawda? Kocham ten sprzęt. To dosłownie urzeczywistnienie moich marzeń o MPC. Wszystkie moje osiągnięcia na polu beatmakingu na tym sprzęcie będę Wam sukcesywnie pokazywał, gdy będzie się czym pochwalić. Niestety, jestem w tej kwestii mocno krytyczny.
Planuję też, w najbliższej przyszłości, przygotować specjalny wpis, który będzie połączeniem tutorialu z odpowiednią dokumentacją. Pytanie – czego? Otóż chodzi o kabinę wokalną, którą każdy będzie mógł wykonać stosunkowo tanio (nie używając przeklętych wytłoczek do jajek). Wszystko w swoim czasie.
Kończę i lecę na autobus, bo mam już dzisiaj spokój od zajęć 🙂